Kofeinowa śmierć.
Lubię te
chwile, gdy zasiadam do komputera, by spisać kolejne losy moich
bohaterów.
To trochę
tak, jakbym opisywała równocześnie coś, co się wydarzyło i co się dopiero
wydarzy. Historia jest już w mojej głowie a za chwilę pojawi się na monitorze.
Książka z wolna powstaje. Bohaterzy żyją we mnie tak dokładnie, wyraźnie, że
czasem przyprawiają o ataki schizofrenii. Trzeba zapisać, bo jeszcze zapomnę,
co im się dziś przydarzyło. Bliscy i dalecy, bo ich wymyśliłam, ale już żyją
swoim życiem.
Obok
komputera, jak zawsze, stawiam kubek gorącej kawy. Na ekranie za czarnymi
znaczkami pojawiają się widoki, emocje i twarze. Rozpoczęłam wędrówkę po
ziemiach innego świata. Historia nabiera tempa, palce tańczą na klawiaturze.
Po chwili
uniosłam kubek. Mimochodem rzuciłam okiem na mlecznobrązowawy płyn. Na jego
powierzchni unosiła się mucha. Pozornie nic nieznaczące wydarzenie zatrzymało
mnie na chwilę. Dramat niezaważony a przecież rozegrał się tuż obok. Tragedia;
samobójstwo przez przypadek z nutką mleka w tle. Odejście pachnące kawą i
inspiracją.
Pierwsza
pomoc nie zdała się na nic. Łyżeczka ratująca przybyła zbyt późno, bo nawet na
niej tchu złapać się już nie udało. Pierwsza pomoc okazała się nieprzydatna, bo
nie mam takiej mocy lub może niemocy.
Śmierć w
kofeinie - piana uniosła owada niczym na chmurze. Lot, w nieznanym dla mnie
kierunku, już się zakończył. Śmierć, taki sobie przypadek, prawie niezauważona,
w tej jednej chwili mogłaby być zapomniana. Nie jest pierwsza i nie będzie
ostatnia. Mucha jak orzeł, jak anioł rozłożyła skrzydła. Czy to sen
nieprzespany, czy zaspanie na zawsze? Jestem tu, świadek zakończonego
cierpienia a może to tylko moja wyobraźnia.
Chwila
zamyślenia, nad tym jak wiele takich much, bo nie tu, bo daleko, bo nie
istotne. Zgon w zupełnej ciszy, choć czasem ktoś o tym poinformuje a potem znów
cisza. Zatrzymał mnie na chwilę; zastanowił, zachwycił, zasmucił. Czy zapisanie
tego, nadaje wydarzeniu sens?
AS
Komentarze
Prześlij komentarz