Tęsknota za słowem...

Kiedyś już pisałam o tęsknocie za ojczyzną, ale chyba znów skręślę kilka słów. Tym razem jedanak w torchę innym kontekście. Za krajem z którego pochodzę tęsknię na różne sposoby. Czasami za ludźmi, rodziną i przyjaciółmi. Za miejscami, które znam, za górami, rzekami, znajomymi ulicami, budynkami... sklepami... i czasem tęsknię również za przedmiotami. Często jest to jedzenie, bo jak żyć na obczyźnie bez pierogów i kiszonych ogórków? Człowiek w końcu przyzwyczaja się do braku zapachu chleba i świeżo mielonej kawy. Które tu pachną jakby inaczej.   
W zależności od dnia i godziny te tęsknoty mogą się przeplatać, mieszać a czasem któraś bierze górę nad innymi. Do tych tęsknot dodam teraz jeszcze jedną, tęsknotę za językiem. Za znajomymi dźwiękami, za zrozumiałymi słowami, za brakiem tłumacza w mojej głowie i martwieniem się, czy akurat ta kolejność słów w zdaniu jest poprawna.
Nie dawno będąc w jednej z bardziej znanych sieciówek w Holandii, chciałam kupić pióro. Przeszukałam półki i nie znalazłam poszukiwanego przeze mnie produktu. Niedaleko młody człowiek pracujący w tym sklepie układał ręczniki. Postanowiłam, że zapytam go. W słowniku w głowie odnalazłam holenderski odpowiednik pióra i zadałam pytanie. Zaskoczony stwierdził, że właśnie mają tylko takie, jakich ja właśnie poszukuję. Zwątpiłam, bo chwilę wcześniej przeczesywałam półki i były tam tylko długopisy i ołówki. Oczywiście natychmiast zaczęłam wątpić w moją znajomość języka niderlandzkiego, może pomyliłam słowa. Okazało się, że to on nie wiedział do końca co to pióro i to jemu się pomyliło. Jednak zanim to odkryłam już się skarciłam za mój niderladzki, gdy wogóle nie było takiej potrzeby. Pióra nie kupiłam, bo faktycznie ich w sklepie nie było, ale wyszłam bogadsza. Postanowiłam już nie wątpić w swoje zdolności językowe.
Jedank wracając do tematu, dla mnie oczywistym połączeniem tęsknoty za przedmiotami i językiem są książki. Jak bardzo tęskni się za książkami w języku ojczystym zrozumieją wszyscy zakochani w literaturze. A to właśnie jeden z najlepszych sposobów pokazania naszym dzieciom, jak piękny jest język polski. Każda podróż do Polski zaczyna się i kończy na wizycie w księgarni... nie, przepraszam... tak na prawdę kończy się zatroskaniem, jak ja dam radę te książki upchać do walizki?
Dlaczego w Holandii nie czuję się już obca? Z dwóch powodów. Po pierwsze wyrabiam w sobie pewność siebie w języku niderlandzkim. I po drugie, rozmawiam z dziećmi w moim ojczystym języku. To, że mi odpowiadają oznacza, że tworzymy tutaj nasz mały świat. Książki, kiedyś czytane dla nich a teraz przez nich są czymś wyjątkowym. Najpierw były sposobem przekazania myśli, zabawą, przyjemnością. Teraz jest to trudniejsze, ponieważ wiem, jak ciężko jest im pochłonąć książkę w języku polskim, gdy w języku niderlandzkim przychodzi im to bez kłopotów. Jednak wiem, że potrafią i to jest ważne.
Bardzo się cieszę, że w Holandii istnieją już polskie biblioteki. Kiedyś ktoś zapytał mnie, dlaczego to takie ważne, by powstały takie miejsce? Dlaczego w Holandii powinny być dostępne książki w języku polskim? Z tego samego powodu, dlaczego powstają polskie sklepy. Z tego samego powodu, dlaczego są tu książki w innych językach. W Holandii w szkołach średnich dzieci czytają literaturę w języku, w którym została ona napisana. Dzięki temu poznają lepiej kulturę danego narodu. W ten sposób również i my możemy dbać o naszą tożsamość. Również dzięki temu będziemy czuć się tutaj lepiej.
Nie możemy zapomnieć i będę to podkreślać za każdym razem. Jeśli nasze dzieci dobrze poznają język polski, będzie im łatwiej również w nauce języka niderlandzkiego.
Książki zabierają nas w inne miejsca, dzięki nim możemy spojrzeć na świat oczami innych. Oczami bohaterów literackich oraz pisarzy.
Nasze dzieci będą czytać w języku niderlandzkim, w języku angielskim i pewnie jeszcze niemieckim i francuskim. To wszystko będą zawdzięczać tutejszym szkołom. Jednak od nas zależy, czy będą czytać w języku polskim. Czy podarujemy im ten świat, tak ważny dla nas, przecież z niego wyszliśmy. Warto jest podarować im przecież te wszystkie ogonki, kreseczki i kropki.

AS

Komentarze

  1. Zawsze to mówię moim polskim znajomym, które mają dzieci - teoretycznie dwujęzyczne. dzieci chodzą tu do szkoły ,niederlandzki przychodzi im naturalnie a polski ??Może mówić potrafia ale czytać ..
    Z tym czytelnictwem też jest różnie... Nadszedł czas memów i smsów - krótko i właściwie nie ważne czy dobrze, poprawnie po polsku. Znałam kiedyś młodzieńca, który wyjechał z Polski zaraz po pierwszej klasie. Nie zdążyl w sobie wyrobić nawyku czytania. Teraz czyta - po angielsku i niemiecku ale po polsku tylko mówi...
    W moim miasteczku nie ma polskiej szkoły. Ani lekcji .
    Tylko ,że tak troszkę myślę z drugiej strony, że te dzieci urodzonoe w polskich rodzinach tutaj albo w mieszanych - dla nich Polska to jest kraj pochodzenia rodziców. I owszem - od nas zależy czy będziemy im przekazywać to w czym sami wyrośliśmy i jest dla drogie. Nie wiem tylko czy wszyscy sobie z tego zdają sprawę....

    OdpowiedzUsuń
  2. Spędziłam na emigracji prawie 30 lat. Moje dzieci mówią, czytają i piszą pięknie po polsku, bo od początku o to dbałam. Cały czas, poza pierwszymi latami tęskniłam za Polską. Zawsze cieszyłam się kiedy do Niej przyjeżdżałam i z niechęcią wracałam do Niemiec. Ale jak to bywa w życiu, obrastałam w sprawy, rzeczy i wciąż tam byłam. Az w końcu stało się. Jestem w domu i znów słyszę na ulicy polski język. Nie ma nic piękniejszego.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak to powiedzieć?

Największy pchli targ w Europie!

Bez okrycia